Z wypożyczeń się nie wraca, czyli banicja po barcelońsku

Otworzyło się okienko transferowe, a wraz z nim niczym bumerang powróciła dyskusja na temat wypożyczenia dwóch wychowanków Blaugrany, z którymi łączono zdecydowanie największe oczekiwania w ostatnich latach. Mowa oczywiście o Carlesie Aleñi, oraz o Riquim Puigu, dwójce środkowych pomocników, którym wieszczono, że będą w stanie wejść w buty Andresa Iniesty oraz Xaviego. Skracając sytuację obu zawodników do minimum można powiedzieć, że najzwyczajniej w świecie nie spełniają oczekiwań trenera i żaden z nich nie jest jego wyborami numer 1, 2, ani nawet 3. W celu dalszego rozwoju kariery i większego ogrania w lidze (de facto nieistniejący wciąż) zarząd zastanawia się zatem nad wypożyczeniem obu zawodników. W kontekście Aleñi sprawa jest już praktycznie przesądzona i w ciągu najbliższych dni lub nawet godzin zostanie zaprezentowany jako nowy zawodnik Getafe (w którym jedną z kluczowych ról odgrywa jego były kolega z drużyny, Marc Cucurella).

Jeżeli chodzi o Puiga, to jeżeli w ogóle miałoby dojść do wypożyczenia, chętnych byłoby wiele klubów, od Milanu po Arsenal. O całej sytuacji dokładnie pisał ostatnio Adrian, więc jeżeli ktoś jeszcze nie przeczytał jego tekstu, to wszystko może nadrobić tutaj. Inną sprawą jest z kolei fakt, że młodemu Hiszpanowi niespecjalnie uśmiecha się wizja zmiany barw klubowych nawet na najbliższe pół sezonu. Dlaczego? Otóż historia dobitnie pokazuje, jak w ostatnich latach toczą się losy wypożyczonych zawodników Dumy Katalonii. Ostatnim piłkarzem, który po wypożyczeniu wrócił do zespołu i odgrywał kluczową rolę w zespole był Albert Ferrer… w sezonie 90/91. Już od 30 sezonów żadnemu wypożyczonemu wychowankowi FCB nie udało się po powrocie przebić do wyjściowej 11. Pozostaje sobie zatem zadać pytanie, dlaczego tak się dzieje. Czy to kwestia niskich umiejętności zawodników? A może problem leży zupełnie w innym miejscu?

PRZEŚLEDŹMY SOBIE NAJPIERW WYPOŻYCZENIA Z OSTATNICH 30 LAT

Spokojnie, zrobiłem to za was. Bardzo dużo zawodników po nieudanej przygodzie najpierw w stolicy Katalonii, a następnie na wypożyczeniu zwyczajnie zaginęła w świecie piłki. Inni grali na solidnym poziomie słabszych zespołów lig z europejskiego TOP5. Aby pokazać wam skalę tego zjawiska postanowiłem zatem podzielić zawodników na 6 kategorii:

S – Piłkarz wrócił do Barcelony i święcił z nią triumfy odgrywając znaczącą rolę
A – Piłkarz po powrocie z wypożyczenia odszedł do innego, topowego zespołu
B – Piłkarz grający przez kilka sezonów na solidnym, ligowym poziomie w słabszym zespole
C – Piłkarz odszedł do europejskiego klubu spoza Hiszpanii i prezentował przyzwoity poziom
D – Piłkarz odszedł do innego klubu w Hiszpanii i tam również nie zrobił furory
E – Piłkarz zaginął w świecie piłki

SEZON 90/91

  1. Albert Ferrer – S

Albert Ferrer po półrocznym wypożyczeniu do Tenerife powrócił do Barcelony prowadzonej przez samego Johanna Cuyffa. Przez lata był ważnym elementem Dream Teamu Cruyffa będąc jego pierwszym wyborem na prawej obronie.

Sezon 91/92 oraz 92/93

  1. Sebastian Herrera – D

Sezon 94/95

  1. Oskar Garcia – D
  2. Goran Vucevic – E
  3. Lluis Carreras – D

Sezon 95/96

  1. Goran Vucevic – E

Sezon 96/97

  1. Toni Velamazan – B

Sezon 97/98

  1. Quique Alvarez – B

Można tak do końca świata. Co roku kolejni, z perspektywy czasu anonimowi, piłkarze odchodzili na wypożyczenia i po raz kolejny po powrocie do Katalonii odbijali się od ściany. Myślę, że zdecydowanie lepiej będzie zaprezentować wam piłkarzy, którzy w kolejnych latach odchodzili i o których warto wspomnieć chociaż słowo lub dwa.

Sezon 98/99; 99/00; 00/01; 01/02; 02/03

Luis Garcia – Po ilości wypożyczeń można zobaczyć, że w klubie wiązano z tym zawodnikiem dość spore nadzieje. Nic dziwnego, bo ten grający głównie z prawej strony boiska napastnik po wypożyczeniach do Realu Valladolid, CD Toledo i Atletico Madryt odszedł z Barcelony za (niecałe) 9 mln euro, by wzmocnić Liverpool Rafaela Beniteza, z którym wygrał później Ligę Mistrzów. Zanotował również 21 występów w reprezentacji Hiszpanii.

Sezon 00/01

Mikel Arteta – Obecny szkoleniowiec Arsenalu najpierw wybrał francuskie PSG, by po rocznym pobycie w stolicy Francji dołączyć do Rangersów, z którymi wygrał wszystko co było do wygrania w Szkocji. Następnie zamienił Ibrox Stadium na Real Sociedad. Po zaledwie pół roku Hiszpan odszedł jednak na wypożyczenie do Evertonu, do którego został później wykupiony. Po kolejnych 6 latach dobrej gry dla The Toffies nadeszła pora na występy dla Kanonierów, z którymi dwukrotnie wygrywał puchar i superpuchar Anglii. Kiedy jego kariera zbliżała się do końca wielu trenerów proponowało mu objęcie posady drugiego trenera. Ostatecznie wybrał on ofertę Pepa Guardioli, z którym przez 3 lata pracował w Manchesterze City.

Sezon 03/04, 05/06

Fernando Navarro – Solidny boczny obrońca, który zapracował nawet na powołanie do reprezentacji Hiszpanii, z którą wygrał (jako rezerwowy) mistrzostwa Europy w 2008 roku.

Po sezonie 05/06 nastąpił z kolei wysyp piłkarzy, którzy grali na naprawdę solidnym poziomie (np. Rafinha, Maxi Lopez, Deulofeu, Tello, Denis Suarez, Munir itd.) lub byli wielkimi talentami, z których niewiele wynikło (przede wszystkim należy tu wymienić Bojana Krkić’a). Żaden z nich jednak nie zapisał się złotymi zgłoskami w historii futbolu. Z całym przekonaniem jestem również w stanie stwierdzić, że ci zawodnicy już tego nie zrobią.

Oczywiście należałoby wspomnieć jeszcze o Mauro Icardim, który w 2011 roku został wypożyczony, a następnie wykupiony z zespołu U19 Barcelony przez Sampdorię, by w kolejnych latach stać się czołowym napastnikiem Serie A.

STAWIAMY NA ZŁE KONIE?

W mojej ocenie największym czynnikiem, który wpłynął na tak tragiczną statystykę jest fakt, że największe talenty, które mają problemy z przebiciem się do pierwszego zespołu kolejne zarządy po prostu sprzedawały. Cesc Fabregas, Gerard Pique, Thiago Alcantara… Można by wymieniać długo. Na boiskach w całej Europie zaczynają również obecnie błyszczeć diamenty La Masii, które zdecydowały się kontynuować swoją karierę w innym zespole. Dani Olmo (obecnie RB Lipsk), Eric Garcia (Manchester City), Adama Traore (Wolverhampton), czy Alejandro Grimaldo (Benfica Lizbona) to najlepsze tego przykłady. Część z nich, jak wspomniany już Erick Garcia lub w przeszłości Fabregas czy Pique być może powrócą na Camp Nou w najbliższych miesiącach/latach, ale pochłonie to część, w chwili obecnej niezbyt zasobnego, klubowego budżetu. Sytuacje tego typu nie powinny mieć miejsca w klubie na najwyższym światowym poziomie, a przecież Barcelona, pomimo pasma niepowodzeń w ostatnich latach, wciąż na takim się znajduje.

Jeżeli uważacie, że oddanie wymienionych wyżej zawodników było tragedią, to pragnę przypomnieć wam, że z Camp Nou swego czasu mógł się pożegnać również… Xavi. Oferta opiewająca na 800 milionów peset przekonała ówczesnych włodarzy Barcelony do sprzedaży wówczas 19 letniego pomocnika do AC Milanu. Niech was jednak ta duża liczba nie zmyli. Kwota odstępnego odpowiadałaby obecnie niecałym 5 milionom euro. Barcelona była gotowa sprzedać Xaviego, który stał się w kolejnych latach absolutną ikoną. Gościem, którego pokochał cały świat i na którego przyjście w roli trenera, kibice Dumy Katalonii czekają obecnie z podobnym zaangażowaniem co świadkowie jehowy na kolejny już koniec świata. Za niecałe 5 mln euro pozbyto by się piłkarza, którego obecnie nazwisko wymienia się jednym tchem razem z Cruyffem, Ronaldinho czy Messim. Matka Xaviego zasługuje zatem co najmniej na pomnik pod Camp Nou. Dlaczego? Odpowiedź znajduje się w autobiografii zawodnika:

„To, że dziś jestem piłkarzem FC Barcelony zawdzięczam głównie mojej mamie. Jej upór, intuicja i miłość do klubu sprawiły, że mój transfer do AC Milan wziął w łeb […] Tata i rodzeństwo nie mają największych wątpliwości. Mówią, żebym odszedł […] Tylko mama pozostaje nieugięta „Nie, nie i nie. Xavi, musisz zostać i kropka. Jestem przekonana, że odniesiesz sukces w Barcelonie.” […] To trzęsienie ziemi sięgnęło zenitu, gdy zaczęła grozić „Jeśli Xavi odejdzie, ja biorę rozwód”.”

Podobne zdanie w kwestii sprzedaży młodych, z barcelońskiej szkółki mają ludzie zajmujący się Blaugraną 365 dni w roku, Julia Cicha – redaktor naczelna portalu FCBarca.com oraz Michał Zawada, jeden z najbardziej zapalonych kibiców Dumy Katalonii w Polsce:

„Tak, to jest ciekawe pytanie. Kolejni piłkarze, tak jak Bellerin czy Thiago mówią „dość”, ponieważ chcą grać. Często w komentarzach zarzuca im się, że to brak przywiązania do klubowych barw, ale nie mają oni żadnej gwarancji na to, że nie przyjdzie zaraz ktoś kto kupi kogoś „lepszego” na jego miejsce. Obecnie idealnym przykładem złego ocenienia potencjału i rozpoznania jak korzystać z piłkarza jest Marc Cucurella. Byłem akurat na meczach przedsezonowych, kiedy walczył on z Mirandą o pozostanie w pierwszym zespole […] Miranda pozostał w zespole, a Cucurella został wypożyczony i pomimo dobrych występów nie wrócił już na Camp Nou. Z perspektywy czasu widać, że potencjał tych piłkarzy został źle oceniony.” –

Michał Zawada

„Najlepsze jest to, że potem wielu z tych piłkarzy wraca, i to za spore pieniądze. Najwyraźniej dopiero kiedy inny klub „zbuduje” jakiegoś zawodnika, Barcelona zdaje sobie sprawę, że on się jej jednak przyda i ma to słynne DNA Barcy. Nie zawsze można przewidzieć eksplozję formy danego gracza, w kilku przypadkach samego odejścia nie dało się też przyblokować (jak choćby Xavi Simons w PSG, Kubo w Realu), więc nie powiedziałabym, że każdy przypadek należy ocenić jako wtopę.”

Julia Cicha

Z kolei z tezą o pozostawianiu w klubie nie tych zawodników co trzeba nie zgadza się jednak ekspert portalu FCBarca.com od spraw związanych z La Masią, Piotr Guziński:

„Fakt, Barcelona straciła wielu utalentowanych piłkarzy w ostatnich latach, ale myślę, że klub dobrze zdawał sobie sprawę z ich potencjału. Nie każdego da się zatrzymać, jednak w kwestii niektórych zawodników można było zrobić więcej. Pocieszające jest to, że w ostatnich dwóch latach z La Masii nie odeszło zbyt wiele talentów i moim zdaniem tych zdecydowanie najlepszych udało się zatrzymać (Ansu Fati, Ilaix Moriba, Alejandro Balde, Gavi, Ilias Akhomach, Alarcon, Garrido, Almeida, Arnau Tenas, Konrad czy Nils Mortimer). Kompletnie nie zgadzam się z określeniem, że zostawiamy sobie „odpadki”. W La Masii cały czas jest mnóstwo utalentowanych zawodników i rocznik 2004 wygląda obecnie znakomicie. Mogę się zgodzić z tym, że często wypożycza się nie tych, co trzeba. Często do innych klubów wysyłamy graczy, z którymi nie wiąże się zbyt dużych nadziei. Jestem ciekawy, jak na wypożyczeniu poradziłby sobie Ilaix Moriba, a latem ofertę za niego złożył, chociażby RB Lipsk. Zdarza się, że wypożyczymy do innych klubów tych, których ciężko sprzedać. Oczywiście nie dziwię się, że klub tych najlepszych i najbardziej utalentowanych zawodników chce zatrzymywać u siebie, ale czasami warto zaryzykować.”

Piotr Guziński

„NAJLEPSI I TAK PRZEBIJĄ SIĘ DO PIERWSZEGO ZESPOŁU”

Ostatnim wychowankiem Dumy Katalonii przed Ansu Fatim, który przebił się do pierwszej drużyny był Sergi Roberto, nigdy nie oddany na wypożyczenie do innego klubu. Od czasu jego debiutu minęło już jednak ponad 10 lat… I być może warto w takim razie pójść tym tropem. Być może po prostu zawodnicy o odpowiednim poziomie swojego talentu i tak się przebiją do pierwszego składu? Czy musimy jednak stawiać tylko i wyłącznie na absolutnych cracków? Co z zawodnikami mogącymi być w przyszłości ważną częścią zespołu, ale niekoniecznie pierwszymi wyborami trenera, dla których ciężko może być wygryźć z pierwszego zespołu obecnych graczy? Na to pytanie odpowiedzieli mi Michał Zawada, oraz mój redakcyjny kolega, Adrian Białkowski:

„Jest to sytuacja, do której doszło w momencie, kiedy z zespołu odszedł Guardiola, który był bardzo przywiązany do tego, by ogrywać tych chłopaków z drużyn młodzieżowych. Była to masa piłkarzy, którzy „przelecieli”, ale strzelali bramki jak np. Nolito grający obecnie w Celcie. Przychodzi mi do głowy masa takich nazwisk. Jak był mecz „o nic” w LM z takim Szachtarem Donieck, to wychodziła drużyna z 5-6 młodych piłkarzy. Z kolei u Valverde nieważne jak duża była przewaga w lidze, piłkarze młodzi minut nie dostawali.”

Michał Zawada

„Piłkarze odchodzą, ponieważ nie dostają odpowiedniej liczby minut. Nawet jeżeli zawodnicy pokroju Suareza, Traore czy Cucurelli nie stanowiliby obecnie o sile Barcelony, byliby świetnym uzupełnieniem zespołu. Piłkarze ich pokroju nie są pewni swojej przyszłości i kiedy otrzymują ofertę z innego klubu decydują się odejść… i w końcu grają. Riqui Puig jest idealnym przykładem, że nawet będąc niesamowicie utalentowanym, wciąż jest ciężko przebić się do pierwszej 11-tki FCB. W tym czasie, zamiast siedzieć na ławce, można zrobić niemałą karierę za granicą. Myślę, że taki Dani Olmo ani trochę nie żałuje swojej decyzji o odejściu, która sprawiła, że zamiast obserwować mecze Barcelony z trybun, gra w reprezentacji Hiszpanii. W mojej ocenie idealnym modelem zarządzania zespołem byłby taki, w którym połowa zespołu pochodzi z akademii, a uzupełniana jest przez „cracków” kupionych z innych zespołów.”

Adrian Białkowski

TO CO JEST NIE TAK Z TYMI WYPOŻYCZENIAMI?

Wydaje się zatem, że skoro zawodnicy ze szkółki Barcelony nie otrzymują wystarczającej ilości szans w pierwszej drużynie, a przerastają swoich kolegów z drugiego zespołu, to dobrym rozwiązaniem byłoby wypożyczanie ich do słabszych zespołów, które stawiałyby wyższe wymagania niż gra w 3. lidze hiszpańskiej. Jak już wcześniej pisałem w ostatnim czasie wypożyczenia nie wychodzą. Dlaczego? Wszyscy eksperci, do których udałem się z tym pytaniem byli zgodni. Wina leży po stronie klubu, który nieumiejętnie dobiera kierunki wypożyczeń dla swoich zawodników, na których dodatkowo nie ma pomysłu.

„Powodów może być kilka. Być może wypożyczenie często traktowane jest w Barcelonie jako „pozbycie się” piłkarza na jakiś czas, odsunięcie problemu na później, alternatywa dla oddania go za bezcen do innego klubu. Część wypożyczanych graczy i tak nie miałaby przyszłości w klubie, więc przedłuża się tylko szopkę z nimi związaną, ponieważ są wychowankami i trzeba stwarzać pozory, że nie odpuszcza się ich tak łatwo. Oczywiście znajdzie się kilku zawodników, którzy mieli pecha do kontuzji lub trenera w nowej drużynie. Niemniej jednak głównym problemem jest wg mnie brak konkretnych planów wobec każdego piłkarza, brak myślenia długofalowego i brak planowania kadry na kolejne lata z uwzględnieniem wszelkich zmiennych.”

Julia Cicha

„Odnoszę wrażenie, że tutaj często powodem jest to, że niektórzy zawodnicy są po prostu wypożyczani do nieodpowiednich zespołów. Można tutaj od razu wspomnieć o Mirandzie w Schalke, Sergim Samperze w Granadzie czy też Haliloviciu wypożyczonym do Hamburga. Myślę, że klub powinien lepiej dobierać kluby, które będą dla młodych zawodników kolejnym etapem dla ich ważnego rozwoju. Oczywiście Samperowi nie pomagały kontuzje, ale Sergi nigdy nie powinien trafić do defensywnie grającego zespołu, w którym nie mógł pokazać pełni swoich umiejętności. Niektórzy przed wypożyczeniem nie mieli po prostu zbyt wiele wspólnego z grą na najwyższym poziomie i po odejściu zwyczajnie nie dawali sobie rady z tym przeskokiem. Inni nie odnajdują się również w innym systemie niż w tym, w którym się wychowywali przez długi czas. Kwestia doboru odpowiedniej drużyny, samego zawodnika i jego potencjału, a także moim zdaniem czasami szczęścia. Przykładem dobrego wypożyczenia w Barcelonie może być Cucurella. Najpierw Eibar, a potem lepsze Getafe i zbieranie doświadczenia w rozgrywkach europejskich. Obecnie Cucu mógłby być dobrą alternatywą na lewą obronę, jednak Barcelona nie zdecydowała się na jego powrót. Uważam też, że wypożyczenie Oriola Busquetsa do Twente było dobrym posunięciem. Odpowiedni klub, liga, styl gry zespołu.”

Piotr Guziński

„Ważną kwestią jest to, że nie do końca dobrze dobiera się kluby wypożyczanym zawodnikom. Bo np. wspomniany przez ciebie Odegaard był wypożyczany zupełnie inaczej niż Halilović, który był określany jako zawodnik o podobnym potencjale. Chorwat był oddawany klubom, które niekoniecznie grają piłką. Odegaard w tym czasie zrobił wielkie postępy w Sociedad i wcześniej w Holandii. Wiadomym jest, że trzeba odpowiednio dobrać klub dla konkretnego profilu zawodnika, a my wypożyczamy np. Mirandę do Schalke 04. Nie mam pojęcia czym się kierowano przy tym wyborze.”

Michał Zawada

I ja się pod tymi opiniami podpisuję obiema rękoma. Być może nowy zarząd, wybrany przez socios już za niecałe 20 dni, poradzi sobie nieco lepiej z zarządzaniem szkółką. Szanse są na to duże, ponieważ dwaj absolutni faworyci (Laporta i Font) zapowiadają, że wychowankowie znów będą na pierwszym miejscu. I bardzo dobrze! Niestety wypożyczonych obecnie zawodników trzeba już chyba spisać na straty. Na pytanie czy mają oni jakąkolwiek przyszłość w wyjściowej 11 Dumy Katalonii odpowiedź jest zawsze taka sama:

„Nie”

Nie pozostaje nam zatem nic innego jak czekać na kolejne utalentowane roczniki z La Masii i liczyć na to, że ich kariery zostaną pokierowane prawidłowo.

ZAPRASZAMY DO ZOSTANIA NASZYM PATRONEM!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

To może cię zainteresować