Era jednego z Urugwajczyków w Barcelonie już się zakończyła. Teraz Luis Suarez karze nas w koszulce Atletico Madryt. Na szczęście liczba zawodników z tego południowoamerykańskiego kraju na Camp Nou nadal się zgadza. Nowym „Uruguayo” zostaje Ronald Araújo. Nadzieja naszej defensywy.
Pechowo się składa, że gdy planuję napisać tekst o jakimś zawodniku, to on chwilę później doznaje kontuzji. Tak było z Gavim, tak też jest z Araújo. Nasz najlepszy obrońca na zgrupowaniu reprezentacji Urugwaju, a konkretnie w meczu z Argentyną nabawił się urazu ścięgna prawego uda. Raczej wykluczony jest jego występ w El Clásico. Oczywiście nie robię tego specjalnie, ale przed następnym tekstem dwa razy się zastanowię, żeby znowu nie osłabić naszego zespołu. A teraz przejdźmy już do właściwej części artykułu.
Jak wielu graczy z Ameryki Południowej – Ronald zaczynał od gry przed domem. To właśnie bruk urugwajskich ulic i trawnik tamtejszych łąk wychował go jako piłkarza. Jego rodzice nie byli zbyt zamożni. Nie mogli pozwolić sobie na kupno profesjonalnego sprzętu sportowego dla syna, nie stać ich było nawet na buty piłkarskie. W wywiadzie dla „El Periodico” Araújo wspomina, że mama kupiła mu korki na raty. Spłacała je przez osiem albo dziewięć miesięcy po to, by jej najstarszy syn mógł spełniać marzenia. Rodzice podjęli decyzję o zapisaniu Ronalda do klubu w rodzinnej Riverze – tuż przy granicy z Brazylią. W taki sposób, na pozycji napastnika w Huracán de Rivera, rozpoczął swoją przygodę z futbolem.
Nasz defensor nigdy nie zapomniał o swoich korzeniach. Do tej pory nosi ze sobą bidon z herbem Huracánu, a w ubiegłe lato postanowił odwiedzić swój klub z lat dzieciństwa. Sprezentował nawet koszulki (Urugwaju i Barcelony) swoim byłym trenerom.
Ronald Araújo visited his first coaches in football, from the time that he was playing in the youth categories of his local club Huracán, and gifted them his shirts.
— Warriors of Uruguay (@UruguayHeroes) July 14, 2021
Never forget your roots. 👏 pic.twitter.com/cdF8cuXhW5
Jego droga do pierwszej drużyny Barcelony nie była usłana różami. Ronald trafił do Europy dopiero jako dziewiętnastolatek, prosto z drugiej ligi urugwajskiej. Jak sam przyznał: „Gdy przyszedłem do Barçy, wszyscy grali dwieście razy szybciej. Musiałem się do tego przyzwyczaić”. W Katalonii szybko poznano się na nim jako na klasycznym stoperze. Co było do poprawy? Oczywiście wyprowadzenie piłki. Araújo od zawsze dysponował znakomitymi warunkami fizycznymi, więc nie miał aż tyle pracy nad poprawą swojej sylwetki. Szybkość (co widać również w tym sezonie) również stała u niego na wysokim poziomie. Jednak z tym, co w Barcelonie najważniejsze, ma do tej pory mały problem. Środkowy obrońca musi umieć grać piłką. Bez tego ani rusz. Urugwajczyk cały czas się tego uczy. Niemniej – ma dopiero 22 lata, więc nadal może stać się kompletnym obrońcą.
„Nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi.” Ronald nie ma na swoim koncie wielu pomyłek, ale jeśli już się zdarzały, to można było je zapamiętać. Debiut w pierwszym zespole? Czerwona kartka. Otrzymana z rąk samego Mateu Lahoza. Co prawda – faul był dyskusyjny. Inaczej być nie mogło przy tym arbitrze. Sam fakt, że nie kończy się swojego pierwszego spotkania w barwach jednego z najbardziej rozpoznawalnych klubów na świecie, mógłby niejednego załamać. Ale nie jego. Araújo nie miał zamiaru się poddać i liczył na coraz regularniejsze występy. Gdy te nadeszły pod batutą Ronalda Koemana, znów przydarzyła się pomyłka.
Z Sevillą w debiucie nie miało to żadnych konsekwencji. Barcelona wygrywała 4-0, a chwilę później spotkanie się zakończyło. Natomiast z Eibarem w sezonie 20/21 błąd Urugwajczyka na środku boiska doprowadził do straty gola, co przełożyło się ostatecznie na jeden punkt, a nie trzy dla Barcelony w starciu z ekipą Los Armeros. Co zrobił młody środkowy obrońca? Sam zgłosił się do pomeczowego wywiadu, gdzie przeprosił za swoją pomyłkę i wziął za nią odpowiedzialność: „Nie wiedziałem, że obrońca jest tak blisko mnie. Nie mogę tak tracić piłek. Biorę na siebie pełną odpowiedzialność.”
🗣️ Ronald Araujo 🇺🇾 luego del empate entre Barcelona 🇪🇸y Eibar (1-1)
— El Gráfico (@elgraficoweb) December 29, 2020
📹 "El gol encajado es una 𝙘𝙖𝙜𝙖𝙙𝙖. Asumo la responsabilidad"pic.twitter.com/34simlqs3L
Przejdźmy do sekcji plusów i minusów urugwajskiego stopera:
+ czytanie gry
+ siła
+ agresja
+ szybkość biegu
+ świetny w pojedynkach 1 na 1
+ bardzo dobra gra głową
– sporadyczne łamanie linii spalonego przez błędy w ustawieniu
– nieperfekcyjne wyprowadzenie piłki
– podatność na kontuzje
Największy plus Araújo to oczywiście charakter i osobowość. Nie można przesadzać z tym, że rośnie nam drugi Puyol – tylko że nowoczesny. Widoczne jest jednak trochę powiązań między tymi dwoma zawodnikami. Przede wszystkim i jeden, i drugi potrafią włożyć głowę tam, gdzie inni boją się dołożyć nogę. Nasz Capitano potrafił też wziąć odpowiedzialność za cały zespół i przywrócić porządek na boisku. Ronald pokazywał już w Barcelonie B swoje predyspozycje do bycia dobrym przywódcą. Kto wie, być może oglądamy właśnie pierwsze sezony nowego kapitana Blaugrany?
Chciałoby się na to liczyć. Brakuje w Barcelonie środkowego obrońcy, który weźmie wszystkich, mówiąc kolokwialnie, „za jaja” i pokaże im właściwą drogę. Takim kimś był Carles Puyol, takim kimś mógł być Gerard Pique, jednak nie do końca wywiązuje się z tej roli. Przeszkadzać może również fakt dzierżenia opaski kapitańskiej przez Sergio Busquetsa, a wcześniej Leo Messiego. Jeśli z rozwojem Araújo wszystko pójdzie pozytywnie, a i sam zawodnik będzie wyrażał chęć gry na Camp Nou, to nieuniknionym jest zobaczenie opaski w żółto-czerwone pasy z napisem Capita na jego ramieniu. Urugwajczyk to człowiek, który może obstawić pozycję stopera w Barcelonie na lata. Musi wyeliminować jeszcze swoje kontuzje, które niestety zdarzają mu się zbyt często.
Jasne, że to młody organizm i szybko się regeneruje etc. etc., ale Ronald znika wtedy, gdy go potrzebujemy. Nadchodzi El Clásico, a nasi środkowi defensorzy to „podstarzały” Pique, średni Eric, elektryczny Lenglet i wiecznie nieobecny Umtiti. Z braku laku tę pozycję może obstawić Mingueza. To pokazuje, jak tracimy na kontuzji Araújo, którego początek sezonu dawał nadzieję na względny spokój w defensywie. O ten spokój będziemy się martwić dopiero, gdy będzie zdrowy. Bez niego – może nie być na to szans.
Jeżeli podobał Ci się ten materiał to może wesprzyj naszego bloga? Nie mamy reklam na stronie i utrzymujemy się dzięki dobrowolnym wpłatom naszych patronów. W zamian zaprosimy cię do naszej zamkniętej grupy dla socios 9CAMPNOU. Dzięki!
