Ilość krwi napsutej fanom Realu Madryt jak i Barcelony zarówno przez Viniciusa Jr’a jak i Ousmane’a Dembele jest niepoliczalna. Dwaj gwiazdorzy zakupieni w ostatnich latach za grubo ponad 200 milionów euro mieli prowadzić swoje drużyny w erach (odpowiednio) post-Ronaldo i post-Neymar, ale o żadnym z nich nie można powiedzieć, by swoje zadanie wykonywał choćby w 20%. Obaj to gorące głowy z niesamowitym powerem w nogach, obaj posiadają nieprzeciętne umiejętności dryblingu i obaj posiadają podobne problemy z wykańczaniem najprostszych akcji. Zarówno Brazylijczyk, jak i Francuz potrafią jednak zaskoczyć absolutnie wszystkich niekonwencjonalnym zagraniem, lub wykończeniem akcji w fenomenalny sposób dzięki czemu stali się ostatnimi bohaterami swoich drużyn. Vinicius jako strzelec dwóch bramek przeciwko Liverpoolowi, a Dembele jako zdobywca jedynego gola w 89’ meczu z Realem Valladolid. Czy panowie utrzymają formę? Czy przed klasykiem malują się jeszcze jakieś ciekawe pojedynki?
Najbardziej zgorzkniali kibice powiedzą, że cała ekscytacja polega tylko i wyłącznie na tym, że na bezrybiu i rak ryba i tak naprawdę to nie ma się czym ekscytować. Że za 200 mln € to Perez całe Galacticos montował, a Guardiola to nawet pieniędzy nie potrzebował, bo wszystkich piłkarzy z akademii brał, a jak już nie było nikogo w akademii to przemalowywał jednego z barcelońskich chłopców czarną farbą itd. itd. I to prawda, pomimo tego, że już od bardzo dawna El Clásico nie znaczyło tak wiele w kontekście walki o mistrzowski tytuł, to atmosfery nie da się przyrównać do czasów chociażby Guardioli i Mourinho. O tym zresztą pisał wczoraj Adrian, także jeżeli nie czytaliście jego tekstu, to możecie nadrobić go tutaj. Ja biorę co dają, i nie mam zamiaru wybrzydzać czy się obrażać „bo kiedyś to było, a teraz to nie ma”. Na to przyjdzie czas po 50, a w moim przypadku jeszcze długa do tego droga (rocznik 2000 represent). Wszystkie osoby, które będą mi potem pisać w komentarzach podobne rzeczy serdecznie zapraszam do wycieczki do najbliższej apteki po Voltaren, żeby was w krzyżu nie łupało, kiedy zasiedzicie się w tych bajkowych wspomnieniach. Ja tym czasem już nie przedłużam i wszystkich, którzy przebrnęli przez te przydługie dwa akapity serdecznie zapraszam do krótkiego porównania poszczególnych elementów obu zespołów.
OUSMANE VS VINI
Jak już wspominałem na początku obaj panowie mają ze sobą wiele wspólnego. Obaj bazują na swojej niezwykłej szybkości i nawet nie tyle genialnym dryblingu co nieprzewidywalności. Łukasz Piszczek w zapytany w programie Foot Truck o Francuza powiedział:
Ousmane jeszcze był bardzo nieprzewidywalny, bo nie wiedziałeś tak naprawdę w którą stronę pójdzie i to było u niego bardzo naturalne. To nie było tak, że widać było różnicę, że on ma lewą nogę słabszą od prawej w dryblingu […] był też bardziej nieprzewidywalny dla swojej drużyny. Trzeba było uważać w defensywie, bo czasami w takim momencie brał się za drybling, że traciliśmy piłkę i dostawaliśmy kontrę.
Łukasz Piszczek w Foot Truck
Cytat ten mógłby równie dobrze dotyczyć Brazylijczyka (z tą różnicą, że nie jest on obunożny jak Dembele). Kiedy jednak chłopaki przypomną sobie o swoich kolegach z zespołu to dograć do nich piłkę w fenomenalny sposób – też potrafią. Mówiąc szczerze, właśnie to mnie najbardziej zaskoczyło w przypadku Viniciusa w ostatnim czasie – jakość jego podań w pole karne. O nietuzinkowych umiejętnościach Ousmane’a wiedziałem już bardzo dawno temu, kiedy przychodził z Borussi, po sezonie z ustrzelonym double-double. I w tym miejscu należy się na chwilkę zatrzymać, bo pojawia się najwidoczniejsza różnica między tymi chłopakami. Obaj przychodzili w podobnym czasie do swoich obecnych klubów, wobec obu wiązano olbrzymie nadzieje, obaj prezentują obecnie podobny poziom, a mimo wszystko są w tym momencie w zupełnie innym miejscu swojej kariery. Francuz walczył przez dłuższy czas tego sezonu o uratowanie swojej kariery, podczas gry Brazylijczyk od kiedy przyszedł do Realu, pomimo rażącej nieskuteczności w ataku, krok po kroku, z roku na rok rośnie w oczach kibiców Los Blancos. Kariera Dembele, w minionych latach mocno zboczyła z kursu, obranego jeszcze za czasów gry w Stade Rennais. Miała być złota piłka, a w ostatnich latach szansa jest jedynie na złotą kulę… ortopedyczną.
Vinicius wciąż jest młodym, 20-letnim zawodnikiem z ogromnymi perspektywami na rozwój. Co ważne, ma on się od kogo uczyć tego, czego zabrakło Ousmane’owi, czyli reżimu treningowo-żywieniowego. Dembele dopiero we wrześniu 2020, czyli w swoim 4 sezonie stolicy Katalonii, kiedy kariera stała pod poważnym znakiem zapytania (powoli kończący się kontrakt, nawarstwiające się kontuzje, oferta z Manchesteru Utd itd.) zadbał o własnego kucharza, o odpowiednią higienę snu i pozbył się toksycznego towarzystwa ze swojej posiadłości. Jego kariera to najprostszy poradnik jak stracić 3 lata gry w piłkę na własne życzenie. Tymczasem Vinicius chce wykorzystywać w 100% wiedzę i doświadczenie kolegów w szatni i dlatego kiedy osiągnie obecny wiek Francuza będzie o trzy, a może pięć kroków do przodu. Zobaczymy, na ile pozwoli mu talent. Najlepiej to o czym piszę w kontekście kontuzji podsumowują tabelki poniżej… Tych wszystkich urazów dało się uniknąć, co najlepiej pokazuje obecny sezon – pierwszy, w którym Dembele o siebie dba.
Wspominałem o tym, że obaj panowie prezentują w tym sezonie podobny poziom. Liczby potwierdzają moje słowa. Wystąpili w podobnej liczbie meczów, zmarnowali zapewne po pół miliona sytuacji strzeleckich, a mimo to ratowali swój zespół w kilku kluczowych momentach. Przykładu nie trzeba szukać daleko. Dembele to oczywiście bramka w ostatnim meczu z Valladolid. Vinicius za to kilkukrotnie ratował tyłek Zidane’a, pomimo strzelenia jedynie 3 ligowych bramek. Każda z nich była jednak niesamowicie istotna. Podobnie jak Dembele, Brazylijczyk strzelił jedynego gola przeciwko klubowi (grubego) Ronaldo. Zdobył też wyrównującą bramkę w niedawnym meczu z Sociedad i otworzył wynik z Levante w 5. ligowej kolejce. Nie będzie zatem kontrowersją, jeżeli powiem, że bez obu zawodników hiszpańscy giganci pogodziliby się już z porażką w tym sezonie La Liga na rzecz Atlético. Zobaczymy, który z nich bardziej zabłyśnie w dzisiejszym meczu… A na kogo jeszcze zwrócić uwagę? Jakie „pojedynki” zobaczymy na Estadio Alfredo di Stéfano?
BRAMKARZE
Zdecydowanie to będzie jeden z ciekawszych pojedynków, pomimo tego, że oby panów dzielić będzie około 100 metrów murawy. Zarówno Ter Stegen jak i Courtois to absolutny TOP, jeżeli chodzi o bramkarzy na świecie. Dla jednych lepszy jest Belg, a inni mają trochę oleju w głowie i wiedzą, że to jednak MATS jest królem na linii 😉 Zobaczymy kto wyjdzie zwycięsko z dzisiejszego meczu.
OBROŃCY
To będzie kolejne po wspomnianym już wcześniej Real – Liverpool spotkaniu z obrońcami w rolach trzecioplanowych. Z białej strony boiska zabraknie Carvajala, Ramosa (a co za tym idzie Messi zrówna się z nim w liczbie rozegranych klasyków) oraz Varane’a, natomiast w przypadku Dumy Katalonii maluje nam się wielka niewiadoma. Zielone światło do gry dostali zarówno Piqué jak i Roberto, jednak czy Koeman zaryzykuje wystawieniem w pierwszym składzie zawodników, którzy nie wąchali murawy od kilku ładnych tygodni/miesięcy? Boiskowa charyzma i doświadczenie przemawiają za nimi i jak to zwykle bywa czas pokaże na co postawi Holender oraz czy był to wybór słuszny. Podczas gdy obrona Barcelony (poza lewą stroną – Jordim Albą) to jeden wielki znak zapytania, w przypadku Realu Madryt sytuacja wygląda dość klarownie. Vasquez, Nacho (którego osobiście uważam za jednego z najbardziej niedocenianych piłkarzy w Hiszpanii), Militao i Mendy to pewniaki do gry. Być może Zidane postawi jednak na Marcelo i wybierze wariant gry trójką z tyłu (z Mendym jako półlewym obrońcą), co widzieliśmy już w tym sezonie.
POMOCNICY
Czy tercet Kroos, Casemiro, Modrić jest lepszy od Iniesty, Busquetsa i Xavi’ego? Nie. Mówiąc szczerze za każdym razem, kiedy widzę podobne pytanie na Twitterze to jakiś płomyczek wiary w ludzkość, który tli się w moim sercu, gaśnie. Trio z Realu Madryt nie jest lepsze od najlepszej linii pomocy w historii piłki nożnej, to nie podlega żadnej dyskusji. Możemy jednak dostrzec kilka podobieństw między tymi trójkami. W obu mamy swojego rodzaju metronom (Iniesta, Kroos), odpowiedzialny za dyktowanie tempa gry. W obu mamy również dyrygenta zarządzającego całą orkiestrą na boisku (Xavi, Modrić) i w obu trójkach mamy również człowieka od czarnej roboty, który jednak różni się znacznie bardziej od poprzednich „par” (o tym innym razem). Wywyższanie tria Los Blancos traktuję podobnie, jak gdyby ktoś chciał przekonać mnie, że pojedynek Vinicius – Dembele będzie równie pasjonujący jak przez lata pojedynki Cristiano z Messim. Zamiast odpowiadać na podobne pytania wolałbym każdorazowo dostawać w twarz… mniej by bolało. No, ale miało być bez dziadowania. Wróćmy zatem do dylematów Koemana. Obecna pomoc Barcelony wygląda na rozdartą między starymi, pięknymi czasami, których symbolem jest Busi i pieśnią przyszłości w postaci Pedriego, Frenkiego czy Moriby. Raczej nie jest to konkurencyjna opcja dla trójki Realu, który przecież w odwodzie ma zawsze Fede Valverde. O dominację w środku pola będzie zatem bardzo ciężko, tym bardziej jeżeli okaże się, że de Jong będzie musiał zagrać na pozycji stopera.
ZA TO MY MAMY KOZĘ
I jak zawsze od +/- 2008 roku to właśnie w nim należy upatrywać zwycięstwa. Jeżeli Leo zagra na swoim optymalnym poziomie, to wszelkie niedociągnięcia pozostałych formacji odejdą w niepamięć. Od kiedy Messi zadebiutował w Barcelonie nie miał on serii 7 klasyków bez strzelonego gola. Nie inaczej musi być i tym razem. Argentyńczyk na swoje trafienie czeka od maja 2018 i wszyscy mamy nadzieję, że w końcu przełamie on swoją złą passę. Czekamy zatem na bramkę w jego wykonaniu, która poprowadzi Barcelonę do zdobycia 3 punktów w tym kluczowy dla walki o puchar La Liga spotkaniu. Jako największa gwiazda ataku Królewskich wystąpi oczywiście świetny Karim Benzema. Obaj piłkarze nie tylko zdobyli w tym roku najwięcej bramek dla swoich zespołów, ale również posiadają nieprzeciętne umiejętności w kreowaniu sytuacji strzeleckich młodszym kolegom. Który z nich lepiej poprowadzi swoich „podopiecznych”? Zobaczymy…
Jak widać pomimo, że klasyk już za kilka godzin, wciąż mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Czekamy z niecierpliwością najpierw na uchylenie rąbka tajemnicy, kiedy to do publicznej wiadomości trafią składy wybrane przez trenerów na to spotkanie, a następnie na ekscytujący pojedynek o 21:00. Jakie są wasze typy na spotkanie? Piszcie w komentarzach! Jeżeli lubicie naszą stronę i nie chcecie przegapić najnowszych tekstów, koniecznie zapiszcie się do newslettera i zostawcie like’a na stronie na facebooku.
Visca El Barça!