Rozmawiam z Michałem Zawadą, jednym z największych kibiców FC Barcelony w Polsce, który na futbolu zjadł zęby. Współtworząc przy Nike Football Poland współpracował z czołowymi polskimi piłkarzami oraz działami skautingu, promocji czy współpracy z klubami. Obecnie założył własną agencję i zajmuje się tenisem, swoją drugą miłością. Dzisiaj zapraszam na dłuższą rozmowę, którą przeprowadziłem tworząc mój niedawny tekst o wypożyczeniach.
Ostatnim zawodnikiem Dumy Katalonii, który po odejściu na wypożyczenie do innego klubu wrócił do kluby i stanowił ważną część pierwszego zespołu był Albert Ferrer w sezonie 90/91. W ostatnich latach próżno szukać historii podobnych do Martina Odegaarda, na którego powrót z Realu Sociedad czekała cała białą część Madrytu. Dlaczego w Barcelonie nie czekamy na naszych wychowanków wracających z wypożyczeń?
Dawno temu napisałem na portalu Blaugrana.pl, że bycie wychowankiem Barcelony jest jak bycie świetnie grającym baskijskim piłkarzem. Na jednego czeka pułapka, że jeżeli nie przebije się do pierwszego składu Dumy Katalonii to zniknie i się już nigdy nie wybije w światowym futbolu, a na drugiego to, że trafi do Bilbao, a potem ciężko mu będzie stamtąd odejść, bo kwoty za tych piłkarzy są naprawdę wysokie. Przez 15 lat od napisania tego tekstu absolutnie nic się nie zmieniło.
Styl FCB sprawia, że przez wiele lat wychowuje się zawodników do gry w jednym systemie i po odejściu do innego zespołu ciężko im się odnaleźć. To specyficzny futbol i specyficzne środowisko. Dodatkowo presja w absolutnie każdym zespole Barcelony jest olbrzymia i tak jak podkreślał ojciec Michała Żuka, już na poziomie drużyn Alevin na twoje potknięcie czeka kilkanaście innych osób. Myślę, że bliżej do pierwszego składu FCB jest zawodnikowi, który jest wychowywany poza Barceloną i jest wybitnym piłkarzem, niż wychowankowi, który musi jeszcze dodatkowo umieć psychicznie znieść tą presję lub być naprawdę tak świetnym zawodnikiem, by po oddaniu do innego klubu pokazać, że sobie dobrze tam radzą i wrócić do zespołu. Gdy trafiasz do pierwszego zespołu FCB sięgasz szczytu i po odrzuceniu, jakim jest odesłanie na wypożyczenie, nie każdy jest się w stanie zebrać i przestawić do pracy w innym systemie, z innym trenerem.
A może zostawiamy do wypożyczenia słabszych piłkarzy niż sprzedajemy?
Tak to jest ciekawe pytanie, bo „chłopcy” zostają u nas, a „piłkarze” tacy jak Bellerin czy Thiago mówią „dość”, ponieważ po prostu chcą grać. Często w komentarzach zarzucali im się, że to brak przywiązania do barw klubowych, ale w momencie odejścia nie mieli oni żadnej gwarancji na to, że nie przyjdzie ktoś kto kupi kogoś „lepszego” na jego miejsce. Obecnie idealnym przykładem złego traktowania piłkarza i rozpoznania tego jak z niego korzystać jest Cucurella. Byłem akurat na meczach przedsezonowych, kiedy walczył on z Mirandą o pozostanie w pierwszym zespole. Jeden z nich nadaje się bardziej do gry trójką obrońców, z wahadłowymi, a drugi do gry bardziej klasycznie, z czwórką. Ktoś ocenił to w ten sposób, że Miranda pozostał w zespole, a Cucurella został wypożyczony i pomimo dobrych występów nie wrócił już do pierwszego zespołu. Z perspektywy czasu widać, że potencjał tych piłkarzy został źle oceniony.
Inną sprawą jest to, że od czasu prezydenta Bartomeu, może nawet wcześniej, La Masia była traktowana jako „zło konieczne”. Mam wrażenie, że piłkarze z drużyn młodzieżowych, tacy jak Gumbau czy Oriol Busquets, nie mają poczucia, że jak zaliczą dobre występy, to kiedyś zagrają w pierwszym składzie. Profil piłkarza wychowującego się w akademii jest mocno niedoceniany. Trzeba być piłkarzem naprawdę wybitnym by dotrzeć do tego poziomu.
Tak jak Ansu Fati.
Tak jak Ansu Fati, którego potencjał został akurat oceniony prawidłowo. Bardzo dobrze, że przeskoczył szybko do pierwszego zespołu i nie zdążył nawet zagrać w Barcelonie B, tylko że my nie widzimy zawodników na treningach. Niektórzy piłkarze wiadomo, że są genialni, że mają ten wpływ i wielu specjalistów z Anglii, jak Gary Lineker czy inni we Włoszech zachwycają się Riquim Puigem, a zawodnik ten jest obecnie (03.01.2021) bliżej wypożyczenia. Gdyby nie kontuzja Coutinho to moim zdaniem byłoby już po sprawie i byłby on już wypożyczony.
Ważną kwestią jest też to, że nie do końca dobrze dobiera się kluby zawodnikom, którzy na to wypożyczenie odchodzą, bo np. wspomniany przez ciebie Martin Odegaard był wypożyczony zupełnie inaczej, niż taki Halilović, który był określany jako piłkarz o podobnym potencjale. Podczas gdy Halilović był oddawany klubom, które niekoniecznie grają piłką, Odegaard robił olbrzymie postępy zarówno w Sociedad jak i podczas swojego pobytu w Holandii. Wiadomym jest, że należy dobrać odpowiedni klub dla konkretnego profilu zawodnika, a my wypożyczamy np. Mirandę do Schalke. Nie mam pojęcia czym się kierowano przy tym wyborze. Rozumiem, że oddaje się takiego piłkarza np. do Betisu bo jest to ofensywnie nastawiony zespół, który szybko operuje piłką i taki Cristian Tello rzeczywiście się tam odnajduje i jest to jego poziom. Wielu piłkarzy zginęło jednak właśnie przez to, że kluby, do których odchodzili były do nich źle dobierane.
W Barcelonie można zobaczyć ogromny przeskok między pierwszą drużyną, a zespołem B lub niższymi szczeblami akademii? Może Barcelona powinna dążyć do rozwiązania podobnego do projektu współpracy z Ajaxem Amsterdam, dzięki któremu zawodnicy zbyt dobrze na Barcelonę B, a jednocześnie którzy otrzymaliby zbyt mało minut w pierwszym zespole mogliby się ograć w nieco słabszej drużynie mając poczucie, że o coś walczą?
Tak, wydawało się, że będziemy mogli wypożyczyć piłkarzy do Ajaxu, aby mogli ogrywać się w fajnym systemie, grając ofensywny futbol, ale nic z tego nie wyszło. Barcelona powinna szukać podobnego rozwiązania i są w świecie pliki ludzie, którzy są związani z Barceloną, grali w niej (jak choćby Phillip Cocu czy Marc Overmars) i doskonale wiedzą jak się w Barcelonie gra w piłkę. Wiedzą też jak takiego młodego piłkarza poprowadzić. Zobaczymy jak się potoczyły losy piłkarzy, którzy wygrywali albo zachodzili wysoko w UEFA Youth League. Przecież z tego zespołu to praktycznie nikt nie zaistniał. Jest Adama Traore, który jednak jest piłkarzem specyficznym. Bardzo opiera się on na swojej szybkości, na „depnięciu” i pewnie by dziś poszerzał to spektrum Barcelony o swoją dynamikę.
Warto podkreślić to co powiedziałem na początku, to znaczy że Barcelona jest trochę takim niewolnikiem swojego systemu. Być może jeżeli piłkarz jest dobry, to prędzej czy później nauczy się tego systemu, chociaż też nie każdy, bo np. Griezmann wciąż ma z tym problemy. Ruch bez pliki, z piłką, umiejętność obserwacji, czytanie i rozumienie gry to są niesamowicie istotne cechy, których brakowało chociażby Andre Gomesowi. Obecnie też w zespole znajdują się tacy piłkarze. Junior Firpo czy Trincao to zawodnicy, którzy nie rozumieją po co są w Barcelonie na boisku i wyglądają jakby ktoś ich przed każdym meczem zrzucał na spadochronie do zespołu. Nie ma wielu drużyn grających w piłkę podobnie do Barcelony i jeżeli są takie sytuacje jak ta, kiedy Eusebio był trenerem Realu Sociedad, to aż się prosiło, żeby tam wypożyczać chłopaków. Real Madryt to robił, a nasi piłkarze szli w tamtym czasie do Schalke czy Getafe.
W chwili obecnej myślę, że zawodnik wypożyczony z Barcelony jest skreślony, a nie że ktoś faktycznie się nim interesuje i myśli o nim pod kątem pierwszego zespołu w przyszłości. Panuje przekonanie, że kupimy sobie kogoś na jego miejsce, bo „jesteśmy dużym klubem i mamy duży budżet”, a w chwili obecnej rynek się bardzo zmienił i nie ma zbyt wielu piłkarzy, po 1. pasujących profilem do Barcelony, po 2. o wybitnych umiejętnościach i po 3. którzy są przede wszystkim tani. To nie jest już czas, kiedy można sobie kupić Rafaela Marqueza za 5 mln czy Ludovika Giuly za 7 mln do Barcelony. Teraz piłkarze są obserwowani przez skautów już od 11-12 roku życia i wyjęcie takiego piłkarza jak np. A. Davies to jest po prostu skarb. W Barcelonie mylono się zresztą nie na takim poziomie. Wybór Ricardo Quaresmy zamiast Cristiano Ronaldo, ze względu na „technikę, potencjał i dużo większą skalę talentu” to najlepszy tego przykład.
Nie przywiązuje się również uwagi do mentalu piłkarza, jego otoczenia, tego co ma w głowie i jak pracuje. Brakuje takiego researchu jakiś zrobił Mark Ingla, kiedy podejmowano decyzje w kwestii wyboru nowego trenera w 2008 roku. Padło wówczas na Guardiolę kosztem Mourinho, który pomimo świetnego przygotowania warsztatowego nie pasował do klubu swoim charakterem. Na podstawie dobrej oceny profilu psychologicznego takiej osoby podjęto wówczas słuszny wybór. Gdyby przykładano do tego większą uwagę to do Barcelony prawdopodobnie nie trafiłby ani Dembele, ani Firpo, a już na pewno nie trafiłby ten zajmujący miejsce naszym piłkarzom „szrot” brazylijski. Prawidłowo był przeskautowany Marc Andre ter Stegen przez Zubizarretę.
A czy brak nowych, młodych zawodników w pierwszej drużynie nie był może pokłosiem tego, że Guardiola pozostawił po sobie drużynę, którą wielu kwalifikuje jako najlepszą w historii, a co za tym idzie próg wejściado niej był wyjątkowo wysoki, nawet jak na standardy Barcelony?
To jest słuszna uwaga tylko, że to jest sytuacja, do której doszło w momencie, kiedy z zespołu odszedł Guardiola, który był bardzo przywiązany do tego by ogrywać tych chłopaków z drużyn młodzieżowych. Była to masa piłkarzy, którzy „przelecieli”, ale strzeli bramki jak np. Nolito grający obecnie w Celcie. Przychodzi mi masa takich nazwisk do głowy. Jak był mecz o nic w Lidze Mistrzów z takim Shakhtarem Donieck, to wychodziła drużyną z 5-6 młodymi piłkarzami. Z kolei u Valverde, nieważne jak duża była przewaga w lidze, piłkarze młodzi minut nie dostawali.
Podczas jednego z ostatnich meczów Guardioli na Camp Nou, siedząc na trybunie prezydenckiej, słyszałem co o nim wówczas mówiono. Żartowano z niego, że to „filozof”, „Dalajlama”. Drużyna grała słabo i przez to w kolejnych latach, urządzono swojego rodzaju czystkę. Wszystko co miało związek z Cruyffem, Guardiolą czy Laportą było złe, a La Masia była jedną z tych części.
Ale przecież nowym trenerem został wtedy Tito Vilanova?
Tak, to prawda. Na początku próbowano mydlić oczy kibicom, że „szanujemy dziedzictwo Guardioli, że szkółka jest dla nas bardzo ważna”, jednak w miarę upływu czasu odchodzono od tej filozofii. Z resztą koronnym przykładem tego, może być pozbawienie Cruyffa tytułu honorowego prezesa klubu i odebranie mu jego insygniów. Ruch totalnie bezsensowny. Co on miał pokazywać? Pokazał jedynie to, że Cruyff, który był blisko związany z Laportą to przeszłość. Z kolei Tito Vilanova to wiadomo, La Masia. Nie wiem, czy gdyby nie jego choroba to doszłoby w ogóle do takiego kryzysu. To był facet, który nie pozwalałby na tak olbrzymie transfery, ponieważ był stricte związany z akademią, w przeciwieństwie nawet do Luisa Enrique, który wielu wychowanków do zespołu nie wprowadzał, a nawet miał konflikt z Albą. Z czasem nowy zarząd postawił bardzo mocno na marketing i wysoki budżet, wychodząc z założenia, że „jak do Messiego dokupimy kilku piłkarzy, to i tak wszystko wygramy”. Teraz płacimy za tą potworną cenę, bo ci kupieni piłkarze mają po prostu słabą jakość piłkarską. Ściągnięto masę zawodników, którzy są nic nie warci zarówno dla zespołu jak i później na rynku transferowym. Na przykład taki Nelson Semedo, ale to jest w ogóle ewenement, że udało się go sprzedać za dobre pieniądze. Inni piłkarze Barcelony nie mają takiej wartości na rynku, bo kluby zdają sobie sprawę z tego o czym tutaj rozmawialiśmy. Zawodnik z Barcelony to jest ryzyko. Nie jest powiedziane, że ponieważ Puig zagrał kilka świetnych meczów, to ktoś kupi go za 35-45 mln €. Nikt za niego takich pieniędzy nie wyłoży. Ostatnim takim zawodnikiem był Thiago Alcantara i akurat w tym przypadku nikt tego zakupu nie żałuje.
Była to zresztą klauzula zapisana w jego kontrakcie.
No tak. I na dodatek była jeszcze źle przeczytana, bo gdyby Thiago zagrał jeszcze kilkadziesiąt minut więcej, to wzrosłaby ona jeszcze bardziej, do bodajże 45 mln. W tamtym czasie Bayern nie kupował piłkarzy za takie kwoty. Guardiola (który sciągał Thiago do Bayernu – przyp. red.) o tym wiedział i to wykorzystał. Gdyby po 2015 r., kiedy karierę kończył Xavi, Thiago wciąż był w drużynie, nie byłoby tak widocznego zjazdu w Lidze Mistrzów. Kolejne zwycięstwa w lidze odnosiliśmy w ostatnim czasie w dużej mierze za sprawą słabej dyspozycji Realu, a nie naszej bardzo dobrej gry. Graliśmy cały sezon na 80% i to przynosiło skutek, ale Valverde to też nie był trener na Barcelonę, a już na pewno nie był to odpowiedni trener do wprowadzania młodych piłkarzy do składu. Ostatnim szkoleniowcem pasującym do Dumy Katalonii był Luis Enrique, chociaż trzeba oddać Quique Setienowi, że wprowadził Riquiego Puiga, Ansu Fatiego czy trochę z konieczności, ale jednak Ronalda Araujo, który w mojej ocenie poradziłby sobie w absolutnie każdym klubie. Nie wiem, jak postąpi z nim nowy prezydent i nowy zarząd, ale mi ten chłopak przypomina Gerarda Pique. Ma świetne parametry fizyczne, szybkość i siłę co sprawia, że jest piłkarzem uniwersalnym.
Żałuje pan odejścia, któregoś z wychowanków w szczególności? Zapewne większość kibiców od razu wskazałaby na Xaviego Simmonsa i Takefusę Kubo.
Takefusę Kubo, który z kolei na ten moment (rozmowa przeprowadzana była przed transferem do Getafe), jest przykładem słabo poprowadzonego zawodnika przez Real Madryt. Widać, że w Villareal nie wiążą z nim żadnych nadziei i prawdopodobnie poszuka on sobie nowego zespołu. Niestety w Barcelonie na jego pozycji ma kto grać. Jest to jednak zawodnik, który nawet grając na co dzień w drużynie B i będąc wypożyczanym do odpowiednich zespołów stałby się solidnym wzmocnieniem takiego ofensywnie grającego środka pola. Z kolei w przypadku Xaviego Simmonsa obawiam się, że tam głowa nie dojeżdża. Jeżeli ktoś już w tak młodym wieku wybiera PSG i częściej zajmuje się Instagramem niż efektywnym graniem w piłkę to może to oznaczać, że jest to przypadek podobny do takiego Deulofeu, piłkarza, który widać było, że ma gaz i będzie na tym bazował. Niestety zamiast ciężko trenować i się rozwijać on wolał zajmować się głupotami. Ja na nim szybko postawiłem krzyżyk i podobnie mam w przypadku Simmonsa, bo jeżeli komuś w wieku 17 lat uderza do głowy woda sodowa, to w wieku lat 23 nie będzie mu już się chciało grać w piłkę w ogóle. Dlatego też jestem absolutnym fanem Pedriego, który jest zupełnie innym piłkarzem. Nie jest zmanierowany, sufit nie zwalił mu się na głowę pomimo tego, że gra w FCB, nie ma go wszędzie pełno w mediach i wie, że ma jeszcze dużo pracy przed sobą. To jest kolejna perła, o której jeszcze nie rozmawialiśmy, a jest to piłkarz kupiony, który ma jednak idealny profil zarówno psychologiczny jak i techniczny.
Kiedy patrzyłem na to jak Dembele zachowuje się będąc wciąż zawodnikiem Borusii to brakowało mi słów. Wciąż uważam, że jest jednym z lepiej grających w tym sezonie zawodników. Ma niesamowity gaz, obie nogi, drybling i jest wariatem na boisku. Połączenie tych cech powoduje, że ma papiery na granie, ale z nim po prostu trzeba siedzieć i go pilnować, bo inaczej nic z niego nie będzie. Pedri jest zupełnie odwrotnym przykładem piłkarza, który ma duży talent, a mimo wszystko wie nad czym musi pracować i to robi. W Realu się na nim nie poznali, więc nie jest w porównaniu z nami aż tak dramatycznie jak może to wyglądać, bo można by wymieniać przykłady źle prowadzonego Kubo, nie zauważenia Pedriego czy Samuela Eto’o, który był potraktowany przez nich fatalnie, a później stał się ich katem.
Co zatem można dostrzec w 11-12 letnim chłopaku, co zachęci skauta do sięgnięcia po niego? Na co się zwraca szczególną uwagę w tym wieku?
To w dużej mierze zależy od klubu i jego polityki prowadzenia później tych piłkarzy. Na co innego zwraca się uwagę w Polsce, a na co innego w Hiszpanii. Bywa też tak, że to sami skauci „widzą więcej”. Tak było chociażby w przypadku Leo Messiego i Carlesa Rexacha, który uparł się na Argentyńczyka. Gdyby nie jego upór, być może Messi wylądowałby zupełnie w innym miejscu. Pomagałem kiedyś Andrzejowi Iwanowi w skautingu młodych chłopaków. Andrzej potrafił po 3-4 kontaktach z piłką świetnie ocenić zawodnika. Mówił „Popatrz na tego chłopaka”. Ja nic nie widziałem, a on ciągnął „Popatrz na to co ten chłopak robi zanim otrzyma piłkę”. I faktycznie ten młody dzieciak robił to co Xavi, czyli zanim piłka do niego doszła, on już wiedział, gdzie są wszyscy jego koledzy na boisku i do których z nich będzie mógł podać. To samo robił Iniesta, to samo robi Busquets i to samo robił też Suárez, który bardzo często przepuszczał piłkę i zaliczył chyba rekordową ilość takich „asyst”. Bywało tak, że wchodziliśmy na boisko, gdzie było 100-120 dzieciaków, a Andrzej już po kilku minutach bezbłędnie określał dwóch najlepszych. Później się to przez kolejne 2-3 godziny tylko potwierdzało. To było naprawdę niesamowite. Tacy ludzie mają po prostu niesamowite doświadczenie, lata grania na najwyższym poziomie, bo przecież Rexach miał za sobą grę z Cruyffem, Schusterem i innymi najlepszymi piłkarzami w tamtym czasie, a Andrzej Iwan grał z Bońkiem w kadrze na MŚ w 82’ i Wisłą Kraków z tamtych, złotych lat.
Jest kilka elementów, na które wszyscy zwracają uwagę. Przede wszystkim zwraca się uwagę na technikę, obserwowany zawodnik musi błyszczeć na tle rówieśników w tym aspekcie gry. Drugim czynnikiem jest rozumienie gry, czyli to, kiedy i jak dany zawodnik pozbywa się piłki, czy widzi, gdzie są jego koledzy na boisku, czy jest w ruchu, jak się przesuwa, czy wychodzi po podaniu, aby mu odegrać itp. Psychologicznie takie młode chłopaki to znak zapytania. To nie są jeszcze ukształtowani zawodnicy i można nad nimi pracować, dlatego psychika takiego zawodnika odgrywa akurat w takich przypadkach drugorzędną rolę.
To czego w Barcelonie w ostatnim czasie brakowało to taki pogłębiony research, o jakim rozmawialiśmy w przypadku Marka Ingli i wyboru między Guardiolą, a Mourinho, czyli np. tego z jakiej dany zawodnik jest rodziny. Oczywiście nie można od razu przekreślać chłopaków pochodzących z patologicznych rodzin mieszkających w fawelach, jednak transfer takiego zawodnika obarczony jest dużo większym ryzykiem niż piłkarzy pochodzących z takich rodzin jak np. Iniesta czy Messi, gdzie wiadomo, że za sprawą etyki pracy tych rodziców dziecko ma od razu inaczej ułożoną głowę. Gdybym był skautem i zobaczył to, co widział cały świat w przypadku Dembele, który najpierw wymuszał swój transfer urządzając strajk, a kiedy już dopiął swego pozostawił swoje wynajęte mieszkanie z Dortmundu w tragicznym stanie to na dzień dobry przydzieliłbym mu psychologa i przydzielił kogoś kto by z nim mieszkał lub go prowadził i dopilnował by się uczył języka, nie grał do rana na konsoli, bo widać, że on z domu nie wyniósł podstawowych wartości. Ja rozumiem, że piłkarz tego pokroju nie musi sprzątać będąc milionerem, ale powinien mieć przynajmniej taki nawyk, że chociażby dzwoni do firmy sprzątającej. Dla niego jest to kwestia jednego telefonu, ale jeżeli on nie myśli na tym etapie, to on nie będzie myślał w przyszłości o tym, by się dobrze odżywiać, albo że ma pójść spać o normalnej porze. Każdy piłkarz grający na tym najwyższym poziomie mówi o tym, że regeneracja i sen są tak samo ważne jak treningi. U niego tego ewidentnie brakuje.
Ja staram się tych zasad nauczyć mojego 9-letniego syna, który gra w piłkę i on to rozumie. Kiedy następnego dnia gra mecz, to o godzinie 21 już jest w łóżku, żeby być wyspanym. Wie, że na mecz musi mieć czyste buty i sam o to dba na dzień przed każdym meczem, ma też dzień wcześniej przygotowany plecak z rzeczami i wystarczy, że przed wyjściem sobie tylko naleje wodę do bidonu. Zawsze wie, na którym boisku ma danego dnia trening. To są drobnostki których, jeżeli nie wyniesie się z domu, to później utrudniają życie. To jest właśnie to co kiedyś powiedział mi Kuba Błaszczykowski, kiedy siedziałem z nim na parkingu, rozmawialiśmy sobie i nadjeżdżały kolejne samochody, z których wychodzili kolejni chłopcy na skauting. W pewnym momencie jeden wysiada z samochodu, a Kuba mi mówi „Eee, z tego to nic nie będzie”. Zapytałem „No jak to, skąd ty to możesz już teraz wiedzieć?”, a on mi na to „No jak ma z niego coś być jak mu tata torbę nosi?”. I faktycznie chłopak wysiadł i poszedł do szatni, a ojciec wyjął torbę z bagażnika i za nim ją niósł.
Swoją drogą nawet Leo Messi miał problem z odżywianiem, co powodowało u niego różne dolegliwości i dopiero Guardiola się tym zajął. W tamtym czasie śmieciowe jedzenie z automatu i Coca-Cola to było coś na porządku dziennym w La Masii. Obecnie taki stan rzeczy poszedł w niepamięć i w celu wytłumaczenia młodym dzieciakom, dlaczego nie powinny pić słodzonych napojów w słoneczny dzień wylewa się na beton butelkę wody i butelkę coli. Po godzinie, kiedy cała woda odparuje, w miejscu, gdzie wylana została woda nie ma śladu, natomiast zamiast słodkiego napoju na ziemi powstaje klejąca maź. Trener tłumaczy im, że właśnie to pozostaje im w żyłach, żołądku i całym organizmie. Mój syn po czymś takim nigdy w życiu nie napił się napoju gazowanego i to nie dlatego, że mu zabraniam czy coś, tylko dlatego, że on sam po prostu nie chce.
Wspomina pan o swoim synu nie tylko tutaj, ale też na Twitterze. Muszę przyznać, że to dosyć niezwykłe, że w tak młodym wieku potrafi on docenić np. Iago Aspasa, albo że ogląda występy legend z lat 90’.
Tak, on często nawet jak rozmawia z kolegami z drużyny i oni rzucają nazwiskiem jakiegoś piłkarza, który błysnął w którymś z meczów Ligi Mistrzów to on im odpowiada „Nie no co ty, on Neście to może buty czyścić”. I w ogóle Kacper, pomimo tego, że ma 9 lat uważa, że w latach 90’ piłkarze byli lepsi, jeżeli chodzi o technikę i woli oglądać stare kompilacje z YouTube’a gdzieś z lat 90’ czy początku XXI wieku. Wiadomo, że się jara Van Dijkiem czy tam Neymarem, ogląda Barcelonę, City, Liverpool, ale uważa na przykład, że najlepszym hiszpańskim piłkarzem jest właśnie Iago Aspas. Ja mu tego nie podsuwam. On ogląda mecze Celty, ale to jest trochę inne oglądanie piłki nożnej. W momencie, gdy się gra od dziecka i się wie czym jest „6” na boisku, a czym jest „8”, on może nie znać konkretnego zawodnika, ale zwraca uwagę na ruch piłkarza na konkretnej pozycji i mówi do mnie „Tata zobacz jak ta „2” asekuruje „6” w tej sytuacji.”. I mówi mi to 9 latek. Ja jestem w szoku. Moi dorośli koledzy nie mają takiego czytania gry jak mój syn.
Wzięło się to z rozmów z panem czy bardziej z drużyn, w których trenuje?
Ja się staram, żeby on miał radość z oglądania piłki nożnej, taką nieskrępowaną, żeby nie siedział w taktyce, tylko żeby patrzył sobie jak to jest pograne na etapie dryblingu, klepki czy strzału, bo jak mu się znudzi to po prostu pójdzie sobie grać na konsoli. On sobie sam na YouTube ogląda różne rzeczy, a te pozycje ma wyniesione z klubu, w którym ma już dużo takiego poważnego grania. Trenuje ze starszymi kolegami 3 razy w tygodniu i w weekendy ma mecz.
Czyli to nie jest tak, że w Polsce za mało uwagi poświęca się na rozwój piłkarzy pod względem taktycznym? Czy może wciąż jesteśmy mocno upośledzeni pod tym względem w porównaniu do zagranicy?
To jest bardzo różnie, bo są takie akademie jak np. Piotrka Reissa w Poznaniu, Akademia Lecha Poznań, Zagłębie Lubin, Pogoń Szczecin czy Raków Częstochowa. To są dobre wzorce które wiedzą czego chcą, ale na przykład mój syn miał propozycje z Korony Kielce, poszedł na jeden trening i po powrocie powiedział, że on nie będzie dla nich grał. Odpowiedziałem „Dlaczego?”. „Bo ja nie rozumiem poleceń”. „Ale czego nie rozumiesz? Nie rozumiesz co trener do ciebie mówi?”. I on mi wtedy powiedział „On do mnie mówi „co ty robisz?”, ale tata ja mam 7 lat, jakbym wiedział co ja robię źle to ja bym to robił dobrze”. Mówienie do 7-latka „co ty robisz?” do niczego nie prowadzi. Trzeba go wziąć na bok, wytłumaczyć na czym polega ćwiczenie i to ma do czegoś prowadzić. I rzeczywiście Korona wygrała CLJ i żaden z chłopaków z tamtej drużyny nie zaistniał później w żadnym graniu.
Zadałem ostatnio pytanie o to, dlaczego tak się stało trenerom z Benfiki Lizbona i oni mi odpowiedzieli. Wszystko dlatego, że Korona grała z kontry. Oni mieli twardą obronę, silnych i szybkich piłkarzy na bokach boiska, ale później, kiedy wyjmie się ich z tego zespołu, żaden z nich nie potrafi grać w piłkę. Drużyna na wynik daje radę, bo są silni i szybcy, ale jak wyjmie się każdego z nich z tego zespołu, to innej drużynie już nic nie dadzą. Nie widzą sytuacji boiskowych, nie zagrają piłki na jeden kontakt, nie umieją dryblować i właśnie przez takie coś w Kielcach doszło wczoraj (11.01.2021) do takiej sytuacji, że klub, w którym na co dzień gra mój syn podpisał umowę z Rakowem Częstochowa zamiast Koroną.
Zrobiła się afera, bo dlaczego akademia kielecka miałaby dostarczać zawodników do klubu z Częstochowy? A wszystko dlatego, że Korona podbierała tych najzdolniejszych piłkarzy, którzy potem siedzieli na ławce przez to, że byli za niscy, mieli za małą masę mięśniową, albo na testach szybkościowych wypadali gorzej od innych. Brała pod uwagę tylko parametry fizyczne zapominając totalnie o rozwoju piłkarskim. One się i tak później wszyscy mniej więcej wyrównują. W wieku 17-18 lat możesz jeszcze trochę urosnąć, popracować na siłowni, ale umiejętności technicznych i rozumienia gry już się tak szybko nie nauczysz i taki Pedri czy Riqui Puig będą łapać masę mięśniową z roku na rok, a rozumienia gry i szybkości myślenia nikt im nie odbierze. Zawsze będą o krok lub dwa do przodu w stosunku do innych piłkarzy.
Na co może w takim razie liczyć bardzo utalentowany chłopak, który idzie do topowej akademii w Polsce/Hiszpanii?
To jest tak, że w przypadku Barcelony, klub daje zakwaterowanie w akademikach La Masii. To są jakieś minimalne koszta lub nawet wcale, ale bardzo często rodziny tych młodych chłopaków się na to nie decydują, ponieważ jest to po prostu bardzo wcześnie. Obciążenie psychiczne związane z mieszkaniem samotnie w tak młodym wieku, na dodatek w innym kraju jest olbrzymie i mało które dziecko dałoby sobie z tym radę. Tak jest chociażby w przypadku Michała Żuka (wywiad z jego ojcem dostępny na sport.pl, naprawdę warto przeczytać – przyp. red.), którego ojciec zdecydował się przeprowadzić razem z synami. Dodatkowo Żukowie mają podpisany kontrakt z Adidasem, który jednak nie jest taki słodki jak może się wydawać. Jest to kontrakt tylko na sprzęt, czyli mogą oni sobie po prostu zamawiać produkty ze sklepu, być może po cenach hurtowych, a dodatkowo otrzymują premierowe buty itp. Nie znam szczegółów tej umowy, ale wiem, że piłkarze ręczni ligi hiszpańskiej mają kontrakty na poziomie 20-30 tys. € za sezon (w sprzęcie). To w zupełności wystarcza, żeby mieć absolutnie wszystkie buty i ciuchy z Adidasa jakie się będzie chciało. To są kontrakty, które są bardzo tanie dla producenta, a jednocześnie bardzo opłacalne w kontekście chociażby social mediów. Jest mnóstwo zawodników, którzy dosłownie kilka razy dobrze piłkę kopnęli, a już mają po kilkaset tys. obserwujących w social mediach. Dopiero zawodnicy grający na poziomie reprezentacji otrzymują kontrakty pieniężne.
A kiedy przychodzi czas na pierwszy profesjonalny kontrakt w klubie?
Widzimy to właśnie teraz na przykładzie chociażby Ansu Fatiego. To jest wiek zapewne około 16-17 roku życia, jeżeli jesteś wyróżniającym się zawodnikiem. Mieliśmy też wspomnianych już Xaviego Simmonsa i Kubo, którzy byli dobrymi przykładami. Japończyk chciał koło 1 miliona € za sezon, co było absurdalną kwotą jak na zawodnika, który jeszcze niczego na boisku nie pokazał. Nie może być tak, że taki młody zawodnik wchodzi do szatni i zarabia 20x więcej niż koledzy w jego wieku. Piłkarze dokładnie wiedzą kto ile potrafi i to kto ile zarabia i ta hierarchia płac musi po prostu zostać zachowana. Też bym się nigdy nie zgodził na takie warunki w jego przypadku.