Fascynacja Ricardem Puigem zdaje się przemijać. Powiew świeżości, który Riqui wnosił swoją osobą do zespołu został zmieciony przez odświeżający huragan, działający niczym najbardziej miętowa guma do żucia z telewizyjnej reklamy, za którym stoi 18-letni Moriba. W finale Copa del Rey pierwszy z nich nie powąchał nawet murawy, pomimo tego, że jest o 4 lata starszy. Kolejni piłkarze z akademii Barcelony przychodzą, a Riqui wciąż siedzi na ławce. Dlaczego tak jest? Czy nasza, kibicowska fascynacja tym piłkarzem wynikała z braku lepszych talentów i zadowoliliśmy się „odpadkiem”? Czy kolejne okno transferowe będzie tym, w którym Hiszpan w końcu pogodzi się z wypożyczeniem?
PROBLEMY BYŁY OD SAMEGO POCZĄTKU
Mówiąc o jego sytuacji w drużynie nie sposób nie wrócić do pierwszych tygodni Koemana w roli szkoleniowca. Zostało wówczas wysłanych kilka wyraźnych sygnałów, w tym właśnie do Riquiego, który miał poszukać sobie klubu, który zdecydowałby się na wypożyczenie (bardzo zainteresowany takim ruchem był wówczas chociażby Real Betis). Ciąg dalszy wszyscy doskonale znamy. Puig nie słucha się swojego nowego trenera, pozostaje w klubie i nie gra praktycznie nic, pomimo ówczesnej słabej dyspozycji praktycznie całej linii pomocy. Kiedy już dostaje minuty to gra dobrze. Jest wyróżniającym się zawodnikiem, a kibice domagają się, aby obdarzyć go większym zaufaniem.
Ronald, jak w wywiadach piłkarz mówi o swoim trenerze, idzie jednak w zaparte (najprawdopodobniej chcąc pokazać kto rządzi w szatni). W zimowym oknie transferowym przypomina na konferencjach prasowych, że mimo wszystko byłoby lepiej, gdyby NIEKTÓRZY piłkarze, niemający szans na regularne występy, odeszli na wypożyczenie. Aleña posłuchał rady i udał się do Getafe, w którym czekał już na niego jego kolega z La Masii – Marc Cucurella. Znów pojawiła się opcja z Betisu, ale Riqui nie dał się na na nią przekonać i pozostał w Barcelonie. Z pewnością ważnym aspektem w całym procesie decyzyjnym był również mój tekst o losach wychowanków na wypożyczeniach opublikowany w tamtym czasie, który możecie nadrobić tutaj.
A NEW STAR IS BORN
W trakcie zimowego okienka wydarzyła się jeszcze jedna ważna rzecz. 21. stycznia 2021 cztery lata młodszy Ilaix Moriba debiutuje w meczu CdR przeciwko UE Cornellá. Co ważne, sprawia na boisku bardzo dobre wrażenie. Los Puiga został w tym momencie praktycznie przesądzony. Nie pomogła mu nawet bramka z meczu z Elche, zdobyta niedługo po starciu w Pucharze Króla, na strzelenie której potrzebował zaledwie 3 minut na boisku (jego drugi kontakt z piłką). Riqui dostał od tamtego czasu dwie poważne szanse do zaprezentowania swoich umiejętności. Na początku lutego rozegrał łącznie 147’ przeciwko swojemu niedoszłemu klubowi – Betisowi (wygrana 2:3) oraz Deportivo Alavés (wygrana 5:1). W meczu przeciwko Baskom oglądaliśmy również debiut w La Liga Moriby (który asystował wówczas Trincão przy jednej z bramek). Od tamtej pory to 18-latek dostaje poważną liczbę minut, podczas gdy Puig musi się zadowolić „ochłapami”, w postaci od 3 do 5 minut na mecz + doliczony czas gry, jak dobrze pójdzie. Ciężko jest w takim systemie pokazać cokolwiek.
Koeman udowodnił, że jego kasza pozostanie gorąca (bo nikt nie będzie mu w nią dmuchał) i co najważniejsze – raczej się za sprawą swoich decyzji nie sparzy. Wydaje się, że Moriba na ten moment może zaoferować więcej drużynie zarówno w ofensywie jak i w defensywie, za sprawą swoich imponujących, jak na barcelońskie standardy, warunków fizycznych, umiejętności by szarpnąć w ataku, w ładny sposób odegrać piłkę koledze, wziąć przeciwnika na plecy, czy rozgrywać akcję od tyłu. Dodatkowo ma nerwy ze stali i „mental” zwycięzcy.
Bardzo krzywdzące byłoby jednak stwierdzenie, że Riqui nie pracuje w obronie. Pomimo swoich mizernych warunków fizycznych to kiedy grał, był piłkarzem najczęściej odbierającym piłkę w całej drużynie. Doskonale wygląda również jego pierwszy kontakt z piłką, przyspieszanie akcji i gra kombinacyjna. Puig jako idealny przykład wychowania w barcelońskiej szkółce ma oczy dookoła głowy i zawsze po zagraniu piłki koledze szuka dla siebie wolnego pola. Nie dysponuje jednak takim strzałem jak młodszy kolega i przede wszystkim – dzielą ich cztery lata różnicy. Ilaix posiada nie tylko wiele cech wspólnych, ale jeszcze dodatkowo coś absolutnie bezcennego – czas na rozwój. I to właśnie on w mojej ocenie tak bardzo działa na korzyść Moriby.
ZMĘCZENIE KONTRA POSTAWIENIE „NA SWOIM”
Do końca sezonu pozostało zaledwie kilka spotkań. W zależności od dnia w którym to czytacie mówimy o 5-6 meczach, a być może sprawy La Liga 20/21 zostały już dawno rozstrzygnięte i wracacie tutaj po jakimś czasie. Troszkę wyżej pisałem, że Koeman raczej na swoich decyzjach się nie sparzy. Prawdopodobnie tak będzie, ale niestety może się to przydarzyć komuś innemu… konkretnie chodzi mi o Pedriego. Puśćmy teraz wodze fantazji i spróbujmy sobie zwizualizować całą sytuację. Holender siedzi przy stole, przed nim stoi miska parującej kaszy, którą raz za razem, łyżka za łyżką, ładuje w usta malutkiego Pedriego. Intencje są dobre – młodziak ma być duży i silny, żeby w przyszłości być absolutnym kozakiem. Problem jest taki, że dzieciak już dawno się najadł, a jedyne co teraz się dzieje to tuczenie go na siłę wpychając w niego kolejne porcje.
Przekładając to na rzeczywistość – Koeman ładuje kolejne minuty w młodziutkiego zawodnika, który wystąpił w największej liczbie meczów w drużynie. Każde kolejne minuty to dokładanie nie tłuszczu, a zmęczenia w nogi zawodnika, którego czekają jeszcze mistrzostwa starego kontynentu z kadrą Hiszpanii. Pamiętacie formę Luki Modricia po ostatnich mistrzostwach świata? Chorwat potrzebował praktycznie cały sezon by powrócić do swojego normalnego poziomu gry, a to nie był pojedynczy przypadek.
O takich zawodników trzeba wyjątkowo dbać, obchodzić się z nimi jak z jajkiem, tymczasem co drugi niedzielny kibic, za sprawą ilości rozegranych meczów, zapomniał już, że Pedri jest młodszy od Ansu Fatiego, a „niesamowicie młody i perspektywiczny” Moriba urodził się zaledwie dwa miesiące po nim. I tu dochodzimy do sedna sprawy. W tej niesamowicie napiętej końcówce sezonu Riqui Puig w rytmie meczowym, dostający po 20-30 minut na mecz byłby dla swojego kolegi prawdziwym zbawieniem. Pedri nie miałby takich problemów ze zmęczeniem, a my jako kibice odrobinę spokojniejsi bylibyśmy w tej niesamowicie wymagającej końcówce sezonu. Już w tym momencie słychać głosy, że Hiszpan usiądzie w końcu na ławce w najbliższym spotkaniu z Granadą. Czy ten krótki odpoczynek wystarczy na odbudowę formy? Mam taką nadzieję, ale mocno w to wątpię.
Mam również nadzieję na to, że mimo wszystko zakończy się ten konflikt na linii Puig – Koeman, i że nie zakończy się on odejściem Riqui’ego na wypożyczenie (tu po raz kolejny odsyłam do tekstu, który już polecałem u góry). Jeżeli w przyszłym sezonie chcemy jako drużyna liczyć na walkę na wszystkich frontach, to rotacja w środku pola będzie absolutnie kluczową kwestią. Chciałbym zatem, aby trener pozbył się swoich uprzedzeń w stosunku do pomocnika, dla którego będzie to prawdopodobnie jeden z ostatnich dzwonków by stać się poważnym graczem w seniorskiej piłce.
A jak wy zapatrujecie się na losy wciąż jeszcze młodego Ricarda? Skreśliliście go już na rzecz Moriby i innych zawodników pukających z akademii? A może wciąż czekacie na jego powrót na boisko? Dajcie znać w komentarzach!
Visca El Barça!